Właśnie wracałam z Natsu do domu. On miał pójść do swojej malutkiej, oczywiście brudnej chatki.
***
Przez całą drogę Natsu szedł obok mnie. Cisza panowała nawet po głośnej imprezie. Happy przelatywał przez drzewa, pod nimi i tak właśnie sobie wędrował. Byliśmy niemal krok od mojego domu, gdy nagle... Natsu poślizgnął się i równocześnie zahaczył nogą gałęzi. Moim zdaniem ważył chyba dwie tony. A najadł się za wszystkie czasy! Z resztą, jak zawsze... Gdy w końcu go podniosłam, pomyślałam że lepiej gdy prześpi się u mnie. Strasznie ciężko było prowadzić pijanego, zalanego alkoholem, śpiącego już Natsu. Przyszliśmy do domu, znaczy ja przyszłam i wciągnęłam tego grubasa do domu. Wyciągnęłam dwa grube materace, położyłam tam Natsu i zamknęłam drzwi na klucz. Ubrałam pidżamę i poszłam spać.
Spałam oczywiście tylko siedem godzin, gdyż ktoś straszliwie chrapał... Poszłam do kuchni i przygotowałam śniadanie. Oczywiście porcja Natsu była jak dla czteroletniego dziecka. Na talerzu były same zdrowe potrawy.
Ubrałam się w normalny strój i usiadłam przy stoliku. Śniadanie stało przede mną i stało... Strasznie było cicho... Nudno...
Wyszłam na dwór i usiadłam na trawie. Czyżby można było by zmarnować taki piękny dzień jak dziś...? Gdy ptaki ćwierkają, słońce grzeje, wszystko jest kolorowe... Po prostu cuda! Zmierzając już do domu pomyślałam... - Już zarz na naszej misji nie będzie tak pięknie i kolorowo.
-Natsu! Wstawaj, już dwadzieścia po dwunastej! -Krzyknęłam głośno do głuchego Natsu
-Ale??? Gdzie ja... Jestem? - Nie otworzył nawet oka i zaczął swoją gadkę
-Jak to gdzie?! U mnie, Lucy!!! -Wtedy wściekłam się jeszcze bardziej
Zaspany Natsu wreszcie ruszył swoje cztery litery i wstał łaskawie z materacy.
-Szybko, jedz śniadanie. -Pośpieszając go oznajmiłam
Po dłuższej chwili Natsu ogarnął się już, i można było normalnie z nim rozmawiać. Oczywiście, szliśmy do Gildii.
-Natsu, co sądzisz o cięższej misji? -Zapytałam robiąc swe "litujące oczka"
-To chyba nie jest zły pomysł... -Ciekawie odpowiedział
Gdy już doszliśmy czekała nas niespodzianka...
-No na reszcie wróciliście, mam dla was nowe wieści. A mianowicie, nie macie dzisiaj misji! -Czerwonowłosa, Lekkim porannym i wesołym głosem...? Oznajmiła nam o braku misji na dziś
-Byliśmy już przygotowani... Nie da się nic załatwić? -Upierał się Natsu
-Ten dzień specjalnie jest wolny od misji! Nie wiecie? Dzisiaj Nasza droga Mira ma urodziny! -Erza ze zdziwieniem odparła
-Przepraszam... Erza mogę na chwilkę? -Poprosiłam ją o prywatną rozmowę w cztery oczy
-Dobra chodź. -Porwała mnie Erza w dalszy kąt
-Chodzi o to, że Natsu po wczorajszej imprezie nie powinien jeść takich rzeczy i innych... -Cicho i ze smutkiem powiedziałam
-Zawsze można przypilnować Natsu :) -Erza uśmiechając się (szczęśliwie) oznajmiła
-Kto go przypilnuje? Chyba nikt nie ma zamiaru... -Dalej odpowiadałam z głową w dole.
-Na pewno ktoś się znajdzie, zobaczysz! -Powiedziała, i już nic nie dodając wróciłyśmy do reszty.
Ogłaszam, że dzisiaj o 16.30 zbieramy się tu wszyscy na imprezie urodzinowej. Pamiętajcie o zabraniu ze sobą humoru. Jesteście już wolni. -Ogłosiła wszystkim zebranie urodzinowe, i rozstała się.
Oczywiście wybrałam się z Erzą i Natsu po mały upominek. Nasza jubilatka na pewno nie odrzuci biżuterii. Chodziliśmy po sklepach, nagle znaleźliśmy jeden, który nas niepokoił... Nie wchodziliśmy tam. Kto wie? Może i nawet tam znajduję się Mirajane... Zakupy były długie- Dla Natsu stanowczo za długie. Odesłaliśmy Natsu do domu, a my poszłyśmy jeszcze do innych sklepów. Mamy nadzieję że Mira będzie zadowolona z prezentu i z naszych życzeń..:
Sto lat, Sto lat!!!
Niech nie minie ten piękny czar,
Niech życzenia nigdy nie prysną,
Sto lat, Sto lat życzymy my- Lucy, Natsu i Erza :)
Powoli zbieraliśmy się z Erzą do mnie. Czekał nam Natsu. Był już świetnie przygotowany, ubrał się pięknie, kwiaty zakupi...
Nastąpił już czas!
-Musimy już iść! Natsu biegiem. -Krzyknęłam wraz z Erzą
Gdy weszliśmy następowała cisza, balony wisiały na górze, czerwone róże stały w wazonach... Chwila upragniona! Wchodzi Mira! Trzy czte ry!
Sto lat, Sto lat...
Śpiewaliśmy Sto lat dla Miry.
KONIEC
przerwałam wam najciekawszy moment, sorry trzeba coś napisać w rozdziale 4! Sorki za długą przerwę, jeżeli wgl to czyta ktoś. Myślę, że teraz już lepiej mi to wyszło i piszcie komentarze na ten temat. Paa!